Przed sądem trwa proces 39-letniego Andrzeja, męża Joanny i ojca szóstki dzieci. Mężczyzna przyznał się tylko do znęcania, ale nie, jak zarzucił prokurator, ze szczególnym okrucieństwem. Twierdził, że żona i córki zarzucając mu molestowanie mszczą się w ten sposób. Potem jednak przyznał się i do tych czynów.
„Panie prokuratorze, czy jest możliwość, żeby pan sam wyznaczył mi karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Jeżeli tak się stało, zgadzam się na to. Żałuję, że dopuściłem się tych czynów. Może to być najwyższy wymiar kary w zawieszeniu. Zależy mi na rodzinie, żeby się nie rozpadła. Bardzo kocham swoją żonę i dzieci”.
Sąd kilkukrotnie już oddalał wnioski obrony o uchylenie aresztu oskarżonemu. Te postanowienia utrzymywał w mocy sąd okręgowy. Gdy przed świętami nie wypuścił Andrzeja na wolność, Agnieszka powiedziała, że nie wyobraża sobie świąt bez ojca. I że sobie coś zrobi.
- Nie wychodziła długo z łazienki. Wołałam ją, ale nie odpowiadała. Ciągnę za klamkę, a drzwi nie chcą się otworzyć. Agnieszka wisiała na klamce, na krawacie ojca. Odcięłam ją i przeniosłam na wersalkę. Dyspozytorka pogotowia powiedziała, co mam robić. Gdy przyjechało pogotowie, już oddychała i była przytomna. Przecież tak niewiele brakowało.... Bardzo się o nią boję – mówi Joanna.
Jeszcze przed tym zdarzeniem Agnieszka z matką przyszły prosić o pomoc i wzięcie sprawy ojca do adwokata Andrzeja Graunitza.
- Nie spotkałem się jeszcze w swojej praktyce z taką sytuacją. Dziewczyna i jej matka oraz pozostałe dzieci, które są ofiarami przestępstwa proszą mnie o to, bym bronił ojca, który o te przestępstwa jest oskarżony. Ta dziewczyna błagała „niech pan ratuje naszego tatusia”. Już wtedy, u mnie w kancelarii, była w fatalnym stanie psychicznym mówiła, że się zabije. To nie brzmiało jak straszenie, jak jakiś szantaż. Obawiałem się, że rzeczywiście to może zrobić. Także już potem przed sądem, gdy składaliśmy wniosek o uchylenie aresztu ojcu – opowiada mec. A. Graunitz.
Przekonujące zeznania
Być może już na początku lutego sąd wyda wyrok w tej sprawie. Czy uwierzy w zapewnienia dziewcząt i matki, że się po prostu umówiły i pomówiły ojca? W taką wersję nie wierzy na pewno prokurator.
Zeznania tych dziewcząt i ich matki były bardzo spójne i logiczne. Były przesłuchiwane nie raz. Do czasu rozpoczęcia procesu nie zaprzeczały temu, co powiedziały wcześniej. Zresztą materiał dowodowy opiera się także na zeznaniach świadków, którzy przyznają, że dziewczęta zwierzały im się ze swoich problemów w domu – mówi prokurator Maciej Prabucki, autor aktu oskarżenia.
Cały artykuł w „Nowinach Jeleniogórskich” nr 2/10.
Komentarze (7)
Jak zwykle szkoda dzieci. Na pewno coś złego w tej rodzinie musiało się wydarzyć. Nie wierzę, że wymyśliły te zdarzenia z ojcem. W mojej ocenie z matką jest także mocno źle!! Tak naprawdę z tymi dziećmi powinien cały czas pracować psycholog, aby je trochę naprowadzić na zwykłe tory. Inaczej będą miały przegrane życie.
Wszystkich pod kuratele psychologa!!!
Macie rację-bez psychologów ani rusz dalej.....
skoro pierw go oskarżałay a pózniej wiesza się na krawacie ojca i udaje ze go kocha to naprawde ma posrane w bani tylko psychol ją uratuje bo nie normalne zycie sama nie wie czego chce
Jezus kur..a ja pierd....e!!!Co się dzieje na tym popiep...ym śiwcie??!!! :unsure:
Widać że rodzinka ma Gest ;)