To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Mobbing w Teatrze Norwida

Byli maszyniści (od lewej pan Tomasz) Teatru Norwida twierdzą, że przez lata  byli w nim psychicznie maltretowani.

Czy zmuszanie do pracy w nadgodzinach, utarczki słowne z przełożonym i wreszcie rękoczyny to już mobbbing? A może zwykłe zatargi starych znajomych? Tych wątpliwości nie miał sąd, który stwierdził, że jeden z maszynistów w jeleniogórskim Teatrze im. C. K. Norwida był maltretowany psychicznie.

Zmowa nękania?

Konflikt dwóch maszynistów Tomasza Halkiewicza i Grzegorza Bednarowskiego z ich brygadzistą wybuchł już w 2009 roku i z biegiem lat się coraz bardziej pogłębiał. Swój udział miał mieć w nim również przełożony trzech mężczyzn, Ryszard Pałac, który w teatrze pełni rolę dyrektora ds. technicznych.

- To on zmuszał nas do przychodzenia do pracy w dni wolne i naciskał na brygadzistę, by ten w razie odmowy zrobił z nami porządek. Bo jak nie, to zrobi go z nim samym. Do tego dwa, a nawet trzy razy w tygodniu zmieniali nam grafik. Nie szło niczego zaplanować - zarzuca pan Tomasz. - Zdarzało się nawet, że w pracy spędzaliśmy po 16-17 godzin, a w miesiącu mieliśmy tylko dwa dni wolnego – dodaje. Mężczyzna wspomina, że kiedy razem z kolegą Grzegorzem sprzeciwiali się takiemu traktowaniu, słyszeli: nie podoba wam się, to wypierdalać. Krzywdzące dla maszynistów miało też być podrabianie grafików.

- Przykładowo przepracowaliśmy 70 godzin tygodniowo, a do kadr zanoszono papiery, w których było wpisanych tylko 40 godzin – wspomina pan Grzegorz.

- Zdarzało się, że brygadzista rzucał się do mnie. Być może z zemsty. Głównie dlatego, że większość spraw inspicjenci oraz aktorzy zaczęli w pewnym momencie załatwiać nie z nim, a ze mną. Robili tak, bo on ciągle siedział za biurkiem, wydawał polecenia i pił. Do tego zachowywał się agresywnie. Potrafił z wiatrówki szyby w teatrze wybijać, albo strzelać do gołębi. Zdarzało się, że niszczył także sprzęt teatralny, bo przeważnie był naćpany. Doskonale wiedział o tym Ryszard Pałac, ale skutecznie go w tym krył – relacjonuje pan Tomasz. Ostatecznie tylko jemu starczyło na tyle odwagi, by złożyć na brygadzistę oficjalną skargę. Napisał w niej, że pracownicy boją się przełożonego i wymienił obelżywe słowa, które do niego bezpośrednio kierował. Dyrekcja teatru natychmiast zwołała komisję antymobbingową, która pod uwagę wzięła także wcześniejsze zarzuty, jakie brygadzista skierował z kolei pod adresem pana Tomasza. Wytykał on podwładnemu maszyniście, że nie stosuje się do jego poleceń, ignoruje je, a powierzone prace wykonuje w sposób niedbały i niechlujny. Takie zachowanie miało skutkować zniszczeniem przez pana Tomasza sztankietu. Mimo to członkowie komisji uznali, że mobbingowe było niewłaściwe wykonywanie obowiązków pracowniczych przez brygadzistę. Ponadto niewłaściwe było także jego zachowanie w stosunku do skarżącego i pozostałych pracowników. Za te przewinienia brygadzista został zdegradowany do funkcji zwykłego pracownika technicznego i ukarany upomnieniem.

Libacja w Zittau

Czara goryczy przelała się w Zittau, do którego w kwietniu 2011 roku wybrała się na przedstawienie ekipa teatru. Razem z nimi pojechali dwa maszyniści, znienawidzony brygadzista i dyrekcja. Tam doszło do suto zakrapianej libacji, która przerwała teatralne pasmo niesnasek. Po zakończonej pracy maszyniści postanowili, że napiją się w hotelu.

- Wiedział o tym Ryszard Pałac. Mówiliśmy mu, że jak tylko skończymy stawiać dekoracje, to kupimy sobie flaszkę i będziemy ją pić w swoim pokoju – usprawiedliwia się pan Tomasz. - Niespodziewanie dołączył do nas wtedy brygadzista. Chciał się niby pogodzić. No i wsypał mi środki usypiające. Widział to Grzesiek. Wypiliśmy pół litra i po dwóch godzinach straciłem świadomość. W czasie snu wymiotowałem, przez co ubrudziłem materac i panele – relacjonuje pan Tomasz.

Dzielący z nim wówczas pokój pan Grzegorz, wyszedł z pokoju i zaczął kręcić się po hotelu. Nie mógł wrócić do niego, bo brygadzista zabrał mu ponoć klucz.

- Tak przynajmniej mówił mi inny znajomy. Zresztą brygadzista sam się później do tego przyznał. Klucze oddał Grześkowi dopiero na drugi dzień. Kiedy rano się obudziłem, zastałem „Sajgon” - mówi pan Tomasz. Za bałagan obwinia brygadzistę. - Zobaczyłem przypalone biurko od jego skręcanych papierosów. Porozbijane szklanki i zalaną całą łazienkę, bo zapchał toaletę papierem i spuścił potem wodę. Specjalnie narobił nam poruty. Chciał się na mnie zemścić – tłumaczy się pan Tomasz. - W tym samym czasie ktoś rozbił małą szybkę w hotelu. Nikt nie widział kto, ale oczywiście posądzono nas – dodaje maszynista. Tym bardziej, że pijanego pana Grzegorza widział dyrektor Bogdan Koca.

Zniszczenia zostały oszacowane na sumę około 2 tys. euro.

- Podali śmieszną sumę, bo akurat chcieli tam zrobić sobie remont. No i padło na nas – skwitował pan Grzegorz, który razem ze swoim kolegą jeszcze w Zittau został zawieszony w obowiązkach pracowniczych. Obaj powiedzieli wówczas, że nie chcą już wracać do teatru, gdzie panuje mobbing. Dyrekcja natychmiast zorganizowała im wówczas transport do Jeleniej Góry, ale ci woleli wrócić na własną rękę. Pijany miał też być brygadzista, ale wobec niego nie wyciągnięto żadnych konsekwencji. Po powrocie do kraju maszyniści dostali dyscyplinarki.

Z nieoficjalnych źródeł wiadomo nam, że kontakty towarzyskie pomiędzy panem Tomaszem a brygadzistą były naprawdę bliskie. Na tyle bliskie, że jeszcze po zwolnieniu pan Tomasz, pracował prywatnie dla brygadzisty.

Norwid przed sądem

Niedługo potem pan Tomasz podał teatr do sądu. W swoim pozwie domagał się przede wszystkim 5 tys. złotych za niezapłacone godziny nadliczbowe oraz 10 tys. złotych za mobbing stosowany przez pracodawcę. Potem swoje żądania zwiększył do 25 tys. złotych w sumie. Ostatecznie sąd nakazał teatrowi wypłatę 2 tys. złotych, ponieważ w oparciu o zeznania m.in. czterech niezależnych świadków dopatrzył się elementów mobbingu w stosunku do pana Tomasza. Potwierdzić to miała także wcześniejsza komisja antymobbingowa. Zdaniem sądu zachowanie brygadzisty i zła atmosfera w pracy spowodowały, że maszynista chciał zrezygnować z pracy. Co więcej jego skargi przyczyniały się jedynie do nasilenia skali konfliktu, bo przełożeni o wszystkim informowali oskarżanego. Sędzia nie dopatrzył się natomiast psychicznego maltretowania ze strony Ryszarda Pałaca ani braku zapłaty za nadliczbowe godziny przepracowane przez maszynistę.

Drugi maszynista sprawę całkowicie przegrał. Nie odwołał się od wyroku.

Kierownictwo teatru zgadza się z niekorzystnym dla siebie wyrokiem, choć jak podkreślają nasi rozmówcy mobbingu w czystej postaci nie było w placówce.

- Jedynie pewne jego elementy. Sąd bowiem wziął pod uwagę zażyłość towarzyską jak panowała pomiędzy mężczyznami. A polegała ona na wspólnym piciu wódki po pracy – komentuje Jerzy Rolski, radca prawny teatru.

- Nie możemy być odpowiedzialni za to, że dwóch przyjaciół daje sobie po pysku i nagle wielka instytucja, jaką jest teatr, zostaje wciągnięta w prasę i sądy. To jest chore. Nie ma takiego drugiego kraju, w którym działyby się podobne rzeczy. Dlatego ich wyeliminowaliśmy – ocenia Bogdan Koca i zapewnia, że do momentu powołania komisji antymobbingowej nigdy wcześniej nie słyszał o konflikcie pomiędzy technicznymi. Zapewnia także, że w teatrze panuje miła atmosfera, choć nie ukrywa, że na każdym z sześciu pięter teatru obowiązuje inna kultura zachowania.

- To jest poza naszą wiedzą. Raz się kochają, a raz biją. Potem to wykorzystują, żeby dostać od państwa pieniądze. To jest chamstwo – krytykuje Bogdan Koca.

Mobbingowi zaprzecza także Ryszard Pałac.

- Czasem zdarzały się pewne korekty w grafiku, ale pracownicy dostawali za nie odpowiednie wynagrodzenie. To wszystko się odbywało zgodnie z kodeksem pracy – wyjaśnia Ryszard Pałac.

Co do wyjazdu do Niemiec dyrektor techniczny twierdzi natomiast, że o żadnej zapowiedzi libacji nie słyszał.

– Zresztą ja na temat picia po pracy nie dyskutuje. Nie pije się na wyjeździe służbowym – kwituje Ryszard Pałac i podobnie jak dyrektor Koca utrzymuje, że na terenie teatru nie ma alkoholu.

- Być może poza moimi plecami funkcjonuje, ale ja tego nie wiem – dodaje dyrektor naczelny.

Komentarze (18)

Życzę Wam dziennikarze Nowin Wesołych Świąt!!!

co za wspaniałe wyczucie smaku i taktu! super artykuł akurat na sobotę wielkanocną! gratulacje!

"jedna baba drugiej babie....". W świątecznym prezencie? Akurat wprowadzenie w świąteczny nastrój? Po co to i komu?

Po to abyście wiedzieli co się dzieje w tym czerwonym grajdołku i mówię o całej JG. Święta miną wraz z całą tą obłudą wokół nich, a syf jak był tak i pozostanie.

ale bzdury chyba ktoś miał to poprawić a nie poprawił i w święta poszło do publikacji niechcąco?

To Alek taki kozak??mialem krotki epizod w tym teatrze!!zawsze robota byla wykonana na czas!!!a po robocie kontrolne popijanie:)kontrolne bo trzeba bylo pozniej rozebrac to co zlozylismy:)tez pracowalem po 16,17h a hajs dostawalem za 12,14max:/walki kreca w tym burdelu!!!JAHA SZACUN ZE SIE POSTAWILES!!!TRZEBA TEPIC FRAJERSTWO!!!POZDROO

Frajerstwo nie r***, frajerstwo jest r***ne, bo r***ć się daje.

nie było by picia na wyjeździe do Niemiec nie było by problemy cyt "Nie pije się na wyjeździe służbowym – kwituje Ryszard Pałac"

Biedni się napili:) Skoro pili w robocie to...

Poza tym chłopaki wyglądają bardzo uczciwie:P

Ten artykuł przypomniał mi historie w Urzędzie Miejskim w Szklarskiej Porębie. Najpierw burmistrz Sokoliński przyjażnił się z wiceburmistrzem Brożkiem. A później wiceburmistrz Brożek poniżał i szykanował przez kilka lat burmistrza Sokolińskiego. Przez kilka lat burmistrz Sokoliński musiał znosić te nieprzyjemne szykany. Biedny, biedny

Wyczuwam ból d***. Ta 'fascynująca historia' jest przypominana co jakiś czas w różnych g****ch miejscach. Jeszcze trochę i człowiek będzie się bał otworzyć lodówkę. Nie ma to jak żyć przeszłością, lub co gorzej życiem innych, co?

Bardzo współczuję burmistrzowi Sokolińskiemu. Jak można było przez kilka lat nad Sokolińskim się znęcać i kpić? Biedny facet.

A jaką wódkę pili w Niemczech ? smakuje bardziej niż Polska czy odwrotnie?

oj Nowiny Nowiny , pójdzie taka pija....kreatura na skarge do pismakow i kreuje sensacje , a Ci w swojej awersji do Teatru karmią społeczeństwo pomówieniami na granicy ****skich obyczajów.Ciekawe dlaczego Sad tak nisko wycenił ten mobbing , a może dziennikarzyna nie zrozumiał w czym rzecz ? takich mamy dziennikarzy jak tematy ich sensacji . Ludzie to kupią !

Brawo za zestawienie bohatera tekstu z tytułem na plakacie za jego plecami? Jeśli nie jest, to przypadkowe przełamię się i pogratuluję autorowi.

"Nie ma alkoholu w teatrze"? Oj Rysio, Grygorowicz się w grobie przewraca ze śmiechu...