Przerażające są zawalone domy. I sterty rzeczy, które leżą na ulicach. - Ludzie wynoszą z domów wszystko, co mokre. Leżą wersalki, meble – mówi.
Część ulic jest tak zniszczona, że ledwo da się nimi przejść pieszo. O jeździe samochodem nie ma nawet mowy.
- Sporo ludzi penetruje rzeki. Szukają swoich kosztowności, które mieli w domach. Wszystko zabrała im woda. Tu chyba nikt nie chodzi do pracy, wszyscy pracują przy swoich domach - opowiada.
Do miasta dotarł od strony Frydlantu. - Czeskie miasto też jest zniszczone przez powódź, ale nie aż tak jak Bogatynia – mówi.
W Bogatyni nie ma już lamentu. - Rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami. Niektóre straciły dorobek życia. Większość pogodziła się z tą tragedią – mówi T. Lebiedziejewski. - Ludzie są przygnębieni, ale nie rozpaczają. Mają wsparcie i ze strony policji, wojska, a także swoich bliskich i sąsiadów. Tutaj każdy pracuje przy odgruzowaniu miasta. Nawet ci, których nie zalało, przychodzą i pomagają.
Na miejsce dotarli już lekarze, którzy organizują szczepienia.
Jak mówi, dużym wsparciem dla powodzian są dary, które codziennie trafiają do Bogatyni. - Tych jest naprawdę sporo – mówi Tomasz Lebiedziejewski, na co dzień kierownik jeleniogóskiego oddziału firmy kurierskiej Opek. Wczoraj zawiózł żywność, środki czystości i koce. Te ostatnie przekazała mu firma z Warszawy. - Jeżdżę w stronę Bogatyni codziennie, więc ogłosiłem, że mogę zawieźć. Odezwała się kobieta z jednej z firm ze stolicy i przekazała te koce – mówi. - Pomogły też inne firmy i osoby fizyczne.
Jak mówi, do Bogatyni trafiają dary z całej Polski. - Jest ich bardzo dużo, w wyznaczone miejsca co rusz podjeżdżają busy – mówi.
Ważna wiadomość jest taka, że Bogatynia nie potrzebuje już chleba. - W magazynach jest go mnóstwo. Sami wolontariusze mówią, że na razie wystarczy. Może za tydzień, dwa będzie potrzebny, ale nie teraz – mówi T. Lebiedziejewski. - Znacznie bardziej potrzeba środków czystości.
ZOBACZ ZDJĘCIA |
Komentarze (15)
~Hi ! ~Chętnie wezmę *chlebek ..do domku na *fajne śniadanko ! ~PA.*piipi