Dwa tygodnie zajęło Mai Włoszczowskiej dojście do siebie po feralnym upadku podczas treningu w australijskiej Canberze. Po operacji jamy ustnej wydawało się, że przerwa będzie dłuższa. Nic z tego. Jeleniogórzanka nie wytrzymywała bez roweru i nie mogąc dłużej czekać wystartowała w niedzielę w wyścigu z cyklu Maraton MTB w Estonii. Dodajmy, że Włoszczowska ma nadal szwy na twarzy.
Jaka jest Maja, każdy mógł się przekonać przy okazji feralnego upadku - twarda, ambitna i wytrwała. Nie mogła dłużej czekać z założonymi rękoma.
Jak mówiła w jednym z wywiadów, czasem przerwa może bardziej pomóc niż zaszkodzić
– Wtedy się tęskni za dwoma kółkami i tylko czeka na to, aby wsiąść na rower. To motywuje do pracy – mówiła. Miała rację.
Nie tylko wystartowało w ciężkim wyścigu w Estonii, ale i zdobyła wicemistrzostwo Europy. Wyprzedziła ją tylko Norweżka Gunn-Rita Dahle. To kolejny niebywały wyczyn jeleniogórzanki, ale styl w jakim go odniosła zasługuje na wielkie uznanie. Po srebrze w Pekinie i Mistrzostwie Europy z holenderskiego Zoetermeer jest to największy sukces Polki w jej krótkiej, ale jakże udanej karierze.
Komentarze (2)
Tego dokonać mogła tylko MAJA:):):)Brawo, brawo, brawo :lol:
Zawsze wierzyłem w Maję. Jest Super. :)