To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

M. Zawiła 20 lat temu: jestem człowiekiem środka

M. Zawiła 20 lat temu: jestem człowiekiem środka

Był wówczas najmłodszym prezydentem w Polsce. Jak wtedy postrzegał miasto? Jakie były jego najważniejsze problemy? I jakie miał plany po objęciu funkcji? Przypominamy dziś fragmenty wywiadu z Marcinem Zawiłą, który ukazał się w „Nowinach Jeleniogórskich” w 1990 roku, zaraz po wyborze go na prezydenta.

Wówczas nie było jeszcze bezpośrednich wyborów prezydenckich, szefa miasta powoływała i odwoływała rada miejska. Niżej fragmenty rozmowy, którą z 32.letnim Marcinem Zawiłą przeprowadził Janusz Rozlał.

Co pana łączy z Jelenią Górą?
Urodziłem się tutaj 32 lata temu. Moi rodzice, aktywnie działający niegdyś w konspiracji AK, w organizacji „Wolność i Niezawisłość”, po przejściach wojennych i powojennych (ojciec wiele lat przesiedział w więzieniu), w 1956 roku zamieszkali w Cieplicach...

Był pan wiceprzewodniczącym Miejskiego i Wojewódzkiego Komitetu Obywatelskiego. Dlaczego związał się pan z tym ruchem?
- Od początku byłem związany z nurtem „Solidarności”. Studiowałem, kiedy powstała „Solidarność”, byłem w zarządzie NSZ. Dotychczasowy system polityczny nie odpowiadał mi nigdy. Każdą możliwość jego zmiany traktowałem niemal jako osobiste zobowiązanie – uważałem, że muszę w tym uczestniczyć. I to właśnie przywiodło mnie do ruchu obywatelskiego.

Czego pańskim zdaniem najbardziej potrzeba Jeleniej Górze?
- Pieniędzy, kapitału...

Na co one przede wszystkim są potrzebne?
- Głównie na zdekapitalizowaną infrastrukturę miejską, remonty mieszkań... Ale nie tyle chodzi o pieniądze w kasie miejskiej, z której byłyby bezpośrednio finansowane remonty, lecz o stworzenie rynku kapitałowego i ściągnięcie kapitałów do Jeleniej Góry.
Myślę, że ideałem byłoby, żeby za ileś tam lat, inwestycje powstawały nakładem prywatnych przedsiębiorców a miasto jedynie je koordynowało i wskazywało miejsce realizacji.

(...)

Podczas wstępnych przesłuchań przez Radę Miejską kandydatów na prezydenta, na pierwszy plan wybił pan sprawę prywatyzacji. Co konkretnie zamierza pan tą drogą osiągnąć?
- Przede wszystkim trzeba odciążyć budżet miasta, które w tej chwili pełni rolę inwestora. Trzeba stworzyć sytuację, żeby inwestowali inni – osoby prywatne, instytucje, spółki. Zdaję sobie sprawę, że jedną z głównych pozycji wydatków miasta stanowią środki na mieszkania komunalne. Najlepiej, gdyby mieszkańcy je wykupili. Obecnie warunki na to nie pozwalają, ale można je stworzyć. Wspaniały pomysł podsunęła Fundacja Rozwoju Terytorialnego, która opracowała koncepcję stworzenia niezależnego banku komunalnego. Rzecz polega na wyprzedaży części mienia (zamiast inwestowania w nie jak dotychczas) i pozyskaniu tą drogą pewnych kapitałów. Oczywiście musi to być sprzedaż rozsądna i przemyślana. Istnieje niebezpieczeństwo, że pozyskane tą drogą pieniądze mogłyby być natychmiast zużyte i przejedzone. Aby tak się nie stało, opracowaliśmy w ramach Komitetu Obywatelskiego koncepcję utworzenia Związku Gmin Karkonoskich. (...)

(...)

Rozumiem, że o szczegółach trudno panu na razie mówić. Czy ma pan jakąś generalną wizję miasta – chciałby pan, żeby Jelenia Góra była jaka?
- Przyzwoita. Wielokrotnie używałem już tego pojęcia przyzwoitej prowincji. Uważam, że jednym z większych nieszczęść Jeleniej Góry było, jak to nazywam, zadęcie na stołeczność. Jelenia Góra w 1975 roku zadęła się na miasto wojewódzkie, paradoks jednak polega na tym, że w nikłym stopniu skorzystała z tego w formie konkretnych materialnych obiektów i inwestycji. Może poza Zabobrzem i mocno spóźnionym nadrabianiem w ostatnim czasie wieloletnich zaniedbań w centrum Cieplic i przy ulicy 1 Maja. Gospodarka miejska, zwłaszcza mieszkaniowa, nie znosi „dziur inwestycyjnych”, wymaga ciągłego i harmonijnego inwestowania. Dlatego jestem przeciw temu zadęciu na stołeczność – trzeba nam normalnych, przyzwoitych rozwiązań.

(...)

Czy przewiduje pan zmiany kadrowe w administracji i jej funkcjonowaniu?
- Nie jestem zwolennikiem robienia nagłych reform w strukturach, które lepiej lub gorzej, ale funkcjonują. Potrzebuję trochę czasu. Natomiast zobowiązałem natychmiast pracowników urzędu do poprawy obsługi klientów. Chciałbym, aby podmiotem w urzędzie był interesant, a nie urzędnik.

Komentarze (5)

"Chciałbym, aby podmiotem w urzędzie był interesant, a nie urzędnik."

Zawiła Tysiąc to zręczny polityk, ale jak widać i jemu zdarzają się chwile prawdy.

Ciekawe co dzisiaj dzieje się z prowadzącym wywiad redaktorem Januszem Rozlałem, jednym z pierwszych prezesów Spółdzielni Nowiny Jeleniogórskie? Dawno nie było go widać na jeleniogórskim rynku medialnym!

Czekam p. ZAWILA czym pan BŁYŚNIE.Władza nie ograniczona,doskonała współpraca z RADA MIASTA.No cóż same DYWANY.Do dzieła PREZYDENCIE.

Mądry tekst i motto przewodnie też. 2o lat na stołku świadczy samo za siebie.