A sadza sypie się nadal. W dodatku mistrz kominiarski, którego Mariusz Serafin poprosił o wydanie opinii stwierdził, że w utworzonym z dymowego kanale wentylacyjnym występują nieszczelności oraz odwrotny ciąg, co powoduje, że do mieszkania wraca sadza i nieprzyjemne zapachy.
- Od dwóch lat tu mieszkam i od dwóch lat jestem podtruwany z nieszczelnych przewodów kominowych. A administrator budynku najpierw stwierdza, że to wina złego podłączenia pieca u sąsiadki, a potem odwraca kota ogonem i w moim mieszkaniu wybija otwór wentylacyjny w innym kanale. Ale to sprawy nie rozwiązuje. Bo skoro na początku stwierdzono, że lokatorka z pierwszego piętra ma nieprawidłowo podłączony piec, to znaczy, że zanim się tu nie wprowadziłem, to nie było robionych przeglądów kominiarskich – przekonuje Mariusz Serafin.
Mężczyzna zajmuje parter należącego do PKP budynku przy Powstańców Śląskich 17a. Wprowadził się tam w 2007 roku. Gdy rozpoczął remont mieszkania, pod warstwami zdzieranej, starej tapety odkrył zaklejona kratkę wentylacyjną. Ale z otworu zaczęła się sypać sadza i śmierdziało, jak z komina.
- Zszedłem do piwnicy i zobaczyłem, że ten przewód nie jest przewodem kominowym, bo na dole nie było otworu rewizyjnego do czyszczenia, tylko przewodem wentylacyjnym. A skoro mój piec nie był w ten przewód wpięty, więc musiała tam wpiąć swój piec sąsiadka. Napisałem pismo do administratora. Przeprowadzili kontrolę i potwierdzili moje przypuszczenia – opowiada lokator.
Do 20 stycznia zeszłego roku lokatorka z piętra miała na własny koszt przełączyć piec do innego kanału w kominie i po wykonaniu robót przestawić opinię zakładu kominiarskiego o prawidłowości podłączenia. Ale tak się nie stało.
- Za to mnie poinformowano, że u mnie w mieszkaniu będzie wykonana zamiana, co też zrobiono. Otwór przewodu wentylacyjnego, do którego ma wpięty piec sąsiadka został zamurowany, a wybito mi otwór wentylacyjny w nieużywanym przewodzie dymowym. To jednak nie załatwiło sprawy, bo sadza stamtąd mi się sypie i jestem podtruwany. Co z tego, że piszę pisma do administratora budynku, do inspektoratu nadzoru budowlanego, jak nie ma żadnej reakcji. Dlatego będę żądał, by za cały ten dwuletni okres, zwrócono mi czynsz, bo nie wiem, czy to nie odbije się na moim zdrowiu – dodaje Mariusz Serafin.
Tymczasem Adam Wrona, zarządca Rejonu Administrowania i Utrzymania Nieruchomości PKP twierdzi, że żadnych wspomnianych przez lokatora żądań nie ma na piśmie, a poza tym na ten temat nie chce się wypowiadać, bo jeśli takowe będą, to i tak będzie musiał o tym zdecydować Wrocław.
- Otrzymałem opinie kominiarską od pana Serafina, ale ja czekam, aż nasz kominiarz wróci z urlopu i sam przeprowadzi kontrolę, czy rzeczywiście tak jest – dodaje A. Wrona.
Na pytanie, dlaczego pierwsza decyzja zarządcy budynku mówiła o pracach, które powinna wykonać lokatorka z piętra nie została wyegzekwowana, a przeprowadzono prace w mieszkaniu pana Mariusza, Adam Wrona odpowiada, że to była wstępna opinia. A dopiero na miejscu, w czasie wizji okazało się, że niemożliwe jest przełączenie trzonu do innego przewodu. Mariusz Serafin zapowiada jednak, że nie zrezygnuje dochodzenia swych praw.
- Choć ostatnio, gdy zacząłem pisać w swojej sprawie do różnych instytucji, to zaczęli mnie w pracy pytać kierownicy, czy ja chcę tu jeszcze pracować, albo czy mi się źle mieszka. Można się domyślać, co chcieli powiedzieć – dodaje lokator.
Komentarze (1)
Tylko patrzeć, jak prasa będzie zajmować się sedesami u mieszkańców czynszówek zatkanymi śmieciem albo zdechłymi kotami w krzakach przy drodze do Pipidówkowa. Zbieżność lub podobieństwo nazw - przypadkowa. :)