To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Lekkoatleta pokochał góry

Lekkoatleta pokochał góry

Wspomnienie: Jan Buła (1933-2010)
„Ludzie, których kochamy, zostają na zawsze, bo zostawili ślady w naszych sercach”.
- To był dla mnie wielki przyjaciel. Wielka szkoda i wielki żal, że Go już nie ma wśród nas. Janku, dla mnie nie umarłeś...

To słowa byłego reprezentanta Polski w piłce ręcznej Andrzeja Lecha. Prezes Polonii w Austrii wraz z grupą rodaków przybył do Karpacza na wrześniowy pogrzeb. W niezwykle wzruszającym przemówieniu na cmentarzu A. Lech przypomniał, jak wspólnie poznawali specyfikę alpejskiego narciarstwa.

- Janek kochał góry i narty, postanowił przerwać bogatą karierę w lekkiej atletyce i poświęcił się szkoleniu alpejczyków - mówi biznesmen Wiesław Sufleta, który jako kierownik karpackiego klubu na początku lat 80. zatrudnił Jana Bułę i potem pomagał mu w wielu sprawach, w tym w mieszkaniowych. - Janek miał stopień instruktora wykładowcy, potem trenera narciarstwa zjazdowego. W jubileuszowym wydawnictwie „Medale na śniegu” z okazji 60-lecia KS Śnieżka (1947-2007), odnotowano lata szkoleniowej roboty Jana Buły i liczne sukcesy jego wychowanków. Kazał szanować sprzęt klubowy, często sam przygotowywał go do zawodów. To była osoba obowiązkowa i solidna, lojalna, o prawym charakterze.

- To był wyjątkowy trener - wspomina Tomek Stanek, który wraz z bratem Jędrzejem zdobywał laury na polskich i niemieckich stokach, gdzie potem szkolili młodych narciarzy, w tym kadrę zawodników z Niemiec. - Pan Jasiu był fachowcem, wszystko potrafił, sam demonstrował wszystkie elementy ćwiczeń. Żartował, że to łatwy zimowy sport. Mówił: - „Dwa skręty w prawo, dwa w lewo i jesteś na mecie. Żeby wygrać, musisz mniej hamować”. Jan Buła zawsze podkreślał rolę przygotowania fizycznego w narciarstwie alpejskim. W tej dziedzinie był specjalistą. Nieraz ubolewał, że te sprawy są lekceważone w szkoleniu młodych adeptów. W Jego osobie miałem dobre wzory, to On zainspirował mój i brata wybór, zachęcał do podjęcia treningów w roli szkoleniowca.
- Jasia poznałam jako trenera koordynatora sekcji lekkiej atletyki w szczecińskim klubie Pogoń - mówi wielokrotna mistrzyni Polski w biegach na 400 i 800 metrów Zofia Sołowczuk. - Ukończyłam technikum odzieżowe i nie wiedziałam, co robić dalej. Jasiu namówił mnie na studia na AWF-ie. Jego hobby? Grał na akordeonie i na organkach, miał w domu pianino. Dobrze grał w szachy. Lubił biegać po lesie i ćwiczyć na siłowni. Był przykładem sportowego sposobu życia.

Przyjaciele z Karpacza i wychowankowie mistrza nart, w tym setki takich, których od podstaw nauczył narciarskiego abecadła do celów rekreacyjnych, wspominają Go jako osobę nieprawdopodobnie sprawną fizycznie, stale aktywną. To była Jego recepta na długie życie. W maju tego roku Jan Buła rozpoczął treningi do nowego sezonu. Niestety, trzy miesiące później zmarł. Przegrał krótką walkę z chorobą. Przeżył 77 lat.

- Janek urodził się we Lwowie, o którym mówił z sentymentem, w 1945 roku zamieszkał we Wrocławiu - wspomina kolega ze szkolnej ławy w III LO, były trener koszykarskiej reprezentacji Polski w latach 1977-1983, która trzykrotnie grała w finałach mistrzostw świata, wcześniej starszy wykładowca AWF-u, Jerzy Świątek. - Już w szkolnym SKS-ie Czarni Wrocław Janek wyróżniał się jako medalowy zawodnik. Potem był lekkoatletą kadry narodowej. Największe sukcesy zanotował w sprintach, w biegach na 100 i 200 metrów oraz w sztafetach, a także w skoku w dal. Pamiętam jego wynik - 7,20 metrów. Po ukończeniu studiów pracował jako drugi trener reprezentacji Polski. Opiekował się późniejszą multimedalistką olimpiad, mistrzostw świata i Europy, Ireną Szewińską (d. Kirchenstein). Janek trenował lekkoatletów w Śląsku Wrocław, w Pogoni Szczecin, w szkole morskiej. Potrafił zachęcić do solidnego uprawiania sportu. W nagrodę zabierał lekkoatletów na dwutygodniowe obozy zimowe do Karpacza, Szklarskiej Poręby, Gorców. Młodzież go uwielbiała. Jego wychowankami są Tadeusz Drozda i Stanisław Szelc z kabaretu „Elita”. Przed przeprowadzką do Karpacza Jan Buła był pracownikiem naukowo-dydaktycznym w Zakładzie Lekkiej Atletyki AWF-u Wrocław.

Lekkoatleta, trener narciarstwa, człowiek gór zmarł 27 sierpnia 2010 roku. - Na to odejście było za wcześnie. Mógł jeszcze lata z nami być - mówi jeden z karpackich przyjaciół, znany szkoleniowiec alpejczyków Kazimierz Mazur.

 

Komentarze (1)

Miałem przyjemność poznać Janka, gdzieś na nartach w Karkonoszach. Już nie pomnę daty ,ale zawsze chętnie dzieliłem się z nim swoimi uwagami, co do sensu skręcania na deskach i całej filozofii białego szaleństwa. Pracowaliśmy kilka lat razem w klubie Śnieżka Karpacz. Był promotorem mojej pracy dot. "Nauki jazdy na nartach dzieci".Choć nie zostałem instruktorem wykładowcą PZN,to współpraca z Jankiem wiele mnie nauczyła. Mile wspominam chwile w Zakopanem,Szczyrku,Pod Łabskim Szczytem, w Murowańcu i gdzie tylko trafiliśmy na siebie. Jego dom na Wilczej Porębie był dla mnie i wielu narciarzy zawsze otwarty. Tam w jego drewninej chatce czuło się prawdziwą polską gościnność:czuło się atmosferę Lwowa i tamtych przedwojennych lat.Żal mi ,że już nie będziemy wspólnie wycinać długich skrętów- bo takie uwielbialiśmy,gdy była ku temu okazja.Dzisiaj odwiedziłem Janka w miejscu jego wiecznego spoczynku. Ma piękne miejsce o jakim zawsze marzył- patrzy na Śnieżkę.Zaś jego dobry duch i cenne rady, niechaj zawsze towarzyszą mi w górach. Żegnaj druhu!