Sytuacja w Polskim Związku Kolarskim jest, delikatnie mówiąc, nieciekawa. Konto PZKoL zajęte zostało przez komornika. Zadłużenie, które pozostawił po sobie poprzedni prezes, przyczyniło się do problemów finansowych, z którymi boryka się obecnie związek. Pieniądze z budżetu państwa przelewne są teraz na konto reprezentacji za pośrednictwem Warszawsko-Mazowieckiej Federacji Sportu. Jednak biurokracja, która tam panuje, znacznie utrudnia pracę naszej kolarskiej reprezentacji.
Prawdopodobnie z tego też powodu polska ekipa pojedzie na mistrzostwa Europy, nie tylko w okrojonym składzie, ale także bez odpowiedniego sprzętu. Start w upalnym Izraelu bez kamizelek chłodzących może negatywnie odbić się na występie naszych kolarzy, w tym także Mai Włoszczowskiej. Polska ekipa pozbawiona będzie także trenażerów do rozgrzewki oraz nowych amortyzatorów do rowerów. Brak tych ostatnich, na kamienistej i pełnej korzeni trasie w Hajfie, zdecydowanie może obniżyć nasze szanse medalowe.
Jak zaistniałą sytuację komentuje trener, Andrzej Piątek: Od srebrnego medalu olimpijskiego Mai zbierają się nad nami czarne chmury. Toczymy permanentna walkę o przetrwanie, a nie o kolejne sukcesy - wyjaśnia szkoleniowiec.
Problemy finansowe reprezentacji pogłębiły się po marcowym pobycie ekipy Piątka w izraelskiej Hajfie. Maja Włoszczowska i jej koledzy poznawali wówczas trasę tegorocznych mistrzostw Europy, za co zapłacić musiał sztab szkoleniowy z własnej kieszeni. A wszystko to z powodu braku niezbędnych do rozliczenia każdego wyjazdu - faktur:
Na autostradach, stacjach benzynowych czy w sklepach ich nie wystawiają i koniec. Do tego zamiast rachunków po angielsku dostajemy izraelskie krzaczki - tłumaczy Piątek.
Tych „krzaczków” nie akceptuje natomiast Warszawsko-Mazowiecka Federacja Sportu.
O całej sytuacji nie chce wypowiadać się obecny prezes związku, Ryszard Szurkowski. Natomiast trener, Andrzej Piątek podsumowuje wszystko gorzkimi słowami:
- Jedziemy walczyć nie o medale, ale o odpowiednie faktury. Tak wygląda w tej chwili polskie kolarstwo.
Cieszy jednak fakt, że nasza największa szansa medalowa tegorocznych mistrzostw - Maja Włoszczowska - mimo wszystko nie traci dobrego humoru oraz chęci do walki o jak najwyższe laury:
- Najwyżej polecę za swoje. Dam sobie radę. Najważniejsza jest obrona tytułu - mówi krótko.
Przewagą Mai nad rywalkami będzie niewątpliwie jej znajomość izraelskiej trasy. Kolarka wielokrotnie podkreślała, że w tym wyścigu ma to kluczowe znaczenie. Dzięki wcześniejszemu rekonesansowi terenu, Maja i pozostali członkowi ekipy, mogą lecieć do Hajfy dopiero dziś (poniedziałek) wieczorem. W Izraelu nasza reprezentacja pojawi się prosto z wysokogórskiego zgrupowania we włoskim Livigno, co kolarka także uznaje za duży atut.
A jak Maja ocenia szanse swoich rywalek?
- Na podium stanie pewnie mistrzyni świata, Rosjanka Irina Kalentiewa i Sabine Spitz, a więc ubiegłoroczne medalistki mistrzostw Europy, które były w trójce także na igrzyskach. Kto dalej - nie wiem, ale powtórzę: zrobiłam wszystko, by zdobyć medal - mówi Maja.
Czy jej przewidywania się sprawdzą, kibice oraz sama zawodnicza, przekonają się już niebawem. Maja startuje w piątek, 9 lipca o godzinie 9:00
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...