Katastrofa w Ząbkowicach

Dzięgielewski zdołał z metra od bramki posłać piłkę nad poprzeczką, Szkarapat przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem rywali, do tego po ewidentnym faulu w polu karnym na Rudyku gwizdek sędziego milczał. Zawodnik Twardego nie wytrzymał i naubliżał arbitrowi, za co musiał opuścić boisko. – Czerwona kartka oczywiście słuszna, ale też reakcja zawodnika nie była pozbawiona podstaw – ocenił trener świętoszowskiego zespołu.
Niestety – czerwona kartka całkowicie załamała zespół. Zaczęły się mnożyć błędy i rywale bez większego kłopotu przedostawali się pod bramkę Twardego, aplikując mu cztery kolejne gole.
- Może jesteśmy po prostu za słabi na grę w III lidze? – zastanawiał się po meczu Sebastian Tylutki. – Oczekiwania są duże, ale trzeba sobie zdać sprawę, że trzon naszej kadry, to zawodnicy mający doświadczenie z okręgówki, A klasy… Trochę za mało na ten poziom rozgrywkowy. Pozostaje cieszyć się, że właściwie w każdym meczu byliśmy równorzędnym rywalem dla wyżej notowanych przeciwników. Ale z braku doświadczenia, wyrachowania brakuje niuansu, detalu, co sprawia, że uciekają punkty.
Twardy jest jeszcze jednak ciągle w grze. Nad Orłem ma trzy punkty przewagi, ale też bardzo wymagających rywali w ostatnich dwóch kolejkach. Na szczęście przeciwnicy Orła są nie gorsi. Żaby uratować 13 lokatę Twardy musi mieć punkt przewagi nad ząbkowiczanami.