Pani Małgorzata przeprowadziła się do Karpacza Górnego dwa lata temu. Wprowadziła się wraz z rodziną do domu przy ul. Partyzantów, a przed tą decyzją dokładnie sprawdziła plan zagospodarowania przestrzennego, aby mieć pewność, że żadna duża inwestycja tutaj powstać nie może. - Teraz obok mojego płotu ma powstać boisko i ulica, gdzie będzie do apartamentów przejeżdżać dwieście aut, a po drugiej stronie planowana jest przepompownia do obsługi apartamentowców -mówi. Zamierza wraz z innymi mieszkańcami wyrazić swój sprzeciw w tej sprawie i nie dopuścić do inwestycji. Formalnie decyzja zależy od starostwa powiatowego, które wydaje pozwolenie na budowę. To jeszcze nie zostało wydane. Jednak mieszkańcy uważają, że burmistrz powinien aktywnie walczyć, tak jak obiecywał w kampanii wyborczej, z takimi inwestycjami. Nawet zaskarżając wydane pozwolenia na budowę. - Zaskarżyłem takie pozwolenie na budowę apartamentowca na ul. Ogrodniczej i wojewoda mi je odrzucił – mówi Radosław Jęcek, wskazując, że takie działania nie zawsze będą skuteczne.
Dla części radnych, przedsiębiorców i mieszkańców z ul.Partyzantów kluczową kwestią jest sprawa studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. To ten bardzo podstawowy dokument chce zaktualizować burmistrz Radosław Jęcek. - To pozwoli potem na precyzyjne zapisy w planie zagospodarowania przestrzennego, a w rezultacie ograniczenie inwestycji w apartamentowce. Dzisiaj te inwestycje, dzięki rozmaitym brakom w obecnym planie i kruczkom prawnym, mogą być z powodzeniem realizowane. Aktualizacja studium w żaden sposób nie przyczyni się do zwiększenia ilości apartamentowców w Karpaczu – wyjaśnia. Innego zdania jest spora część mieszkańców, którzy w otwarciu prac nad studium widzą zagrożenie wprowadzenia możliwości budowania apartamentowców tam, gdzie dzisiaj blokuje to obecne studium i plan zagospodarowania, także na ul. Partyzantów. Radny Grzegorz Kubik uważa, że trzeba bronić obecnego studium i planu zagospodarowania przestrzennego i w jego ramach chronić Karpacz przed niepożądanymi zmianami i przeinwestowaniem.
Na jutrzejszej sesji zapowiada się gorąca dyskusja na temat apartamentowców i sposobów na ograniczenie tego typu inwestycji. Wszyscy bowiem – burmistrz i niezgadzający się z nim radni oraz przedsiębiorcy – chcą tego samego, ale widzą różne drogi rozwiązania problemu. Czy samorząd przystąpi do aktualizacji studium uwarunkowań zależy teraz od głosów radnych.
Komentarze (10)
W skrócie - Pani Małgorzata ma problem z inwestycją za oknem.
A nie przyszło ci do głowy, że pani Małgorzata została w jakiś sposób oszukana? Cóż, myślenie boli. Co poniektórych.
dobra inwestycja - to Kosciol.Pani Beata dala haslo: dzieci,a do tego wszystkiego
jest potrzebny Ksiadz z przytulna plebania
chyba tylko umysłowo sprawny inaczej kupiłby "apartament" przy ul. Partyzantów! gorszego zadupia zwłaszcza w zimie w Karpaczu nie znajdziesz!
Nie chcemy żadnych apartamentowców. Są hotele i pensjonaty. Miejsc noclegowych wystarczy. Radni i Burmistrz do roboty zmieńcie w końcu plan zagospodarowania. Dróg jakoś nie przybywa. Pożegnać się trzeba z cwaniaczkami.
Szklarska poręba zabudowana została apartamentowcami, wieżowcami,budują dalej.Firmy deweloperskie mają jakiś "dar przekonywania"lokalnej władzy która daje pozwolenia na wszystko o czym zamarzy inwestor.Pilnuje tego rzesza lokalnych usłużnych urzędników.Czeka to też Karpacz,protestujcie ale to nic nie da,jest dziki kapitalizm.
Wcale się nie dziwię mieszkańcom ul. Partyzantów, bo kto chciałby być poszkodowany przez bogatych właścicieli apartamentów. Z tego co czytam , to pani Małgorzata będzie miała zaraz koło domu ulicę prowadzącą do osiedla - wiadomo co tam się będzie działo, boisko na którym ktoś przecież będzie grał, no i cudowną przepompownię . Kto chciałby tak mieszkać? Inwestycja zrobi dobrze kasiastym gogusiom , a pozostali będą musieli to znosić. Jak inwestor chce wybudować osiedle apartamentowców to niech to robi tak żeby już tam mieszkającym nie wchodzić na głowę - a działek na pewno w Karpaczu nie brakuje.
Deweloperzy wejdą i zrobią co chcą,nie będą się liczyć z mieszkańcami a urzędnicy im w tym pomogą.
Nie bardzo rozumiem w jaki sposob ludzie tj w tym wypadku mieszkancy chca zarzadzac nieswoim terenem . jestem za swietym prawem wlasnosci . jak ktos nie chce miec sasiadow musi sobie kupic 6 hektarow kolo lasu.
Przykład,żona zastępcy burmistrza jest zatrudniona u dewelopera.