Z nieskrywaną przyjemnością słuchałem ożywionej dyskusji - zapalali się coraz bardziej, nim ktoś wreszcie zauważył, że nie dopuścili mnie w ogóle do głosu przez niemal 2 godziny. „Bo też - rzekłem na to - wcale nie mam zamiaru dziś mówić. Ani odpowiadać ani dopowiadać do tego, o czym tu, rozsądnie całkiem, rozprawialiście. ODPOWIADAĆ nie ma nawet potrzeby. Zgadzam się: słuszne są spostrzeżenia. A DOPOWIADAĆ też nie zamierzam w rozmowie. Uczynię to w następnym felietonie.”
Żeby Czytelnik nie musiał zaglądać do poprzedniego tekstu - przypomnę: 1. Kochać Boga znaczy wypełniać boże przykazania i ewangeliczne nakazy. 2. O mojej miłości do Boga świadczy najlepiej to, jaki jestem dla ludzi. 3. Kochać Boga znaczy naśladować Chrystusa - żyć jak On. 4. Wielkie słowo MIŁOŚĆ przekłada się na prostą ŻYCZLIWOŚĆ okazywaną dzień w dzień, przez lata w drobnostkach codziennego życia. Czasem jest to prawdziwy heroizm.
Nawet dobrze się stało, że w poprzednim felietonie nie było już miejsca na omówienie jeszcze jednego aspektu miłości do Boga. Dzięki dyskusji w gronie bliskich mam możność szerzej przedstawić temat. Pragnienie Chrystusa to PIĄTY powód, dla którego powinniśmy żar miłości bożej rozniecić, rozpalić w sobie w ogień - by ogarnąć nim wszystko i wszystkich.
Jezus swoim nauczaniem, działalnością - życiem POKAZAŁ, jak wielka jest miłość Boga do stworzenia. Był: dla człowieka - objawioną miłością Boga. BYŁ - a jak JEST? Chce być = JEST przez tych, którzy w Niego wierzą; którzy przez łaskę stali się tej miłości NOSICIELAMI, a mają się stać ŚWIADKAMI oraz rozniecać ją w sercach bliźnich.
Pięknie to ujęła religijna młodzieżowa piosenka: - Aby Bóg MIŁOŚĆ SWĄ OBJAWIĆ PRZEZ NAS MÓGŁ. Do każdego człowieka. Do wszelkiego stworzenia: robaczka, trawki zielonej, listka na drzewie. Przyrody i całej Ziemi. Innej drogi Bóg nie ma. To jest zadaniem, misją chrześcijan: Mają życiem swym objawiać miłość Boga. Trochę chyba o tym chrześcijaństwo zapomniało.
- Ty, Czytelniku, pamiętasz...?
Kubek
Komentarze (3)
Pozdrawiam Cie serdecznie ze srodka Morza Polnocnego a sercem w Piechowicach i Michalowicach przy Twoim kominku. Racz nam dac Panie wiele chwil wspolnie. Slawek
Drogi Kubku, nie powiedziałeś nam nic nowego, mówiąc o wypełnianiu przykazań bożych i nakazów ewangelicznych, jako formy okazywania miłości Bogu. Jest to niczym innym jak wezwanie do stosowania pewnych przepisów. Rozumiem, jesteś zobligowany do takiego przedstawiania tematu swoim powołaniem i posłuszeństwem wobec kościoła rzymskiego. Ale pragnę Cię zapewnić, że to wołanie na puszczy. Bo i tak nikt nie rozumie słów "kochać Boga". Powtarzanie tego w kółko niczego nie załatwi, wręcz zaszkodzi, bo to zbrzydnie w końcu i się znudzi. Taka jest psychologia tych zabiegów.
Im częściej się je powtarza, tym bardziej stają wyświechtanym sloganem. Dlaczego tak jest? Problem leży w znaczeniu słowa "kochać" i w naszej psychice - każdy człowiek rozumie coś nieco innego pod tym pojęciem. Gdyby jednak wskazać na praktyczną stronę miłości, może więcej możnaby się spodziewać w odbiorze... Miłość (jaka?), rozumiana jako pozbawioną seksulaności relację z innymi (także z Bogiem), to nic innego jak życzliwość, uczciwość, brak agresji, szacunek, zdolność do poświęcenia się wbrew własnemu interesowi. Czy altruizm jest miłością?
Nikt nie staje się altruistą, nie czerpiąc z tego przyjemności (wbrew pozorom, tak!) Kochanie jest więc stanem psychiki, który jest pożądany, bo sprawia nam przyjemność. Nawet asceta, uważany przez resztę świata za dziwaka, czerpie przyjemność ze swojego ascetyzmu. Jest to bowiem "program" ducha o odmiennym działaniu od powszechnie przyjętych wzorców, jednak w efekcie końcowym daje on również poczucie przyjemności ascecie, że "dało się radę" pokonać tradycyjne bodźce przyjemności (uciechy tego świata). Trick polegał jedynie na "przeprogramowaniu" systemu bodźców i reakcji na nie.
Praktyczna korzyść płynąca z "miłowania" byłaby taka, że unikalibyśmy nieprzyjemnych dla nas działań ze strony bliźnich i oni ze strony naszej. Pozbawieni stresujących nas zachowań, a przynajmniej ich redukcja, jest już wielkim osiągnięciem dla naszego samopoczucia, naszej samooceny - a w kosekwencji to wielki plus dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego. Oczywiście, nie sposób tutaj, na tym miejscu powiedzieć więcej na ten temat. A tak na mrginesie: gdyby Bóg nas prawdziwie kochał, to nie posyłałby nas tu na tę ziemię, tylko zostawił u siebie, nie sądzisz? Więc kończę na tym i pa.