W ciągu pięciu miesięcy handlu narkotykami, diler z ulicy Lwóweckiej z Jeleniej Góry zarobił ponad 43 tysiące złotych.
Przemysław B., ps. Czacha, wynajmował mieszkanie od swojego kolegi, który na kilka miesięcy poszedł siedzieć. Lokal przy Lwóweckiej znało wiele osób, które zaopatrywały się w towar.
Obrotny diler miał zapisanych w zeszycie oraz w telefonach komórkowych 69 pseudonimów klientów, np. „Biała strzała”, „Sowa duży”, „Audi niebieskie”, „Polo białe”, „Leny”, „Parówka”, czy „Totek”. Ten ostatni zresztą kupował najwięcej, więc śledczy domniemywali, że nie na własne potrzeby, a na dalszy handel.
W mieszkaniu dilera znaleziono około pół kilograma amfetaminy, prawie 43 gramy marihuany i 30 tabletek extasy. Gdy policja zważyła całość białego środka, okazało się, że jest go ponad 700 gramów. Ale po badaniach fizykochemicznych środka okazało się, że około 200 gramów stanowiła kreatyna, suplement diety stosowany przez kulturystów, który być może był dodawany do amfetaminy, by zwiększyć ilość środka. W mieszkaniu dilera znaleziono też trzy telefony komórkowe i dwie wagi.
Skrupulatnie prowadzone przez handlarza zapiski wykazały, że sprzedał 1226,5 gramów amfetaminy, 446,75 granów marihuany i 306 tabletek extasy – w sumie ponad 100 transakcji.
Jeśli przy kwotach i ilości widniały pseudonimy klientów, oznaczało to, że wzięli „na krechę” i nie rozliczyli się jeszcze. Te zapisy wyglądały np. tak:
„2,5 gr – 35 zł, audi niebieskie + 70 zł oddał”, albo „Ewelina oddała 20 zł”, czy „TY – 30 gr żółtego”.
Zapisy pod hasłem „TY” dotyczyły samego Przemysława B. Handlarz notował, ile towaru wziął na własne potrzeby. Śledczy nie dowiedzieli się jednak, kto zaopatrywał dilera. Oskarżony wyznał jedynie, że był to niejaki „Rudy”, który przyjeżdżał za każdym razem innym samochodem. PO analizie bilingów połączeń z telefonów oskarżonego, policjanci zidentyfikowali jako „Rudego” mieszkańca Cieplic. Mężczyzna nie przyznał się jednak do niczego, nawet do ksywki.
Przed sądem przesłuchiwani byli świadkowie, m.in. osoby, które kupowały narkotyki u oskarżonego. W śledztwie kilka osób opowiedziało ze szczegółami, jak poznało dilera i jak wyglądały transakcje. Jednak przed sądem zaprzeczały tym informacjom mówiąc, że do takich zeznań były zmuszone przez policję.
Przemysław B. przyznał się od razu do winy, ale na początku nie chciał wyjaśniać. Potem jednak opowiedział o swoim zajęciu.
Sąd pierwszej instancji skazał mężczyznę na 5 lat więzienia. Obrona złożyła apelację, kwestionując przede wszystkim przyjęcie przez sąd, że oskarżony posiadał i handlował „znaczną ilością” narkotyków. Obrona pytała, jak w takim razie zakwalifikowano by ujawnienie kilogramów, czy dziesiątek kilogramów narkotyków, co czasem udaje się organom ścigania.
Sąd odwoławczy uznał jednak, że Przemysław B. posiadał znaczna ilość środków odurzających, bo ta ilość stanowiła kilka tysięcy porcji handlowych. Zmniejszył jednak wymiar łącznej kary do 4 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.
Komentarze (3)
:woohoo: łiiiiiihihuhiiiii jeah :woohoo: cieeeeniutko :P :whistle:
jeszcze z 3 latka za to że mieszał.toż to oszustwo :silly:
zenil towar frajer i wyrok wypisal sobie w zeszycie ,ale debile tak koncza :D