To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Chuligan złapany, ale nie ma winnych

Chuligan złapany, ale nie ma winnych

- Dwóch chłopaków zaczęło bez powodu bić moich klientów, bo im się „dziadki” nie spodobały. I choć jednego z chuliganów złapaliśmy, to policja i prokuratura umarza sprawę wskutek nie wykrycia sprawcy. To skandal! - denerwuje się Barbara Kańczukowska, właścicielka „Baru biesiadnego” na Zabobrzu. Mężczyźni, którzy byli ofiarą napaści łobuzów także są oburzeni.

Najpierw policja, a potem prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie chuligańskiego zajścia z marca tego roku. Właścicielka baru złożyła właśnie w sądzie zażalenie na kolejne umorzenie dochodzenia.

Do zdarzenia doszło w marcu tego roku. Zabobrzański „Bar biesiadny” przy Moniuszki, to miejsce, do którego przychodzą głównie stali klienci – pija piwo, grają sobie w karty i w kości, wielu z nich to emeryci i renciści.

- Tego wieczoru w lokalu było kilka osób. Wszyscy spokojnie siedzieli przy stolikach. Dwóch młodych ludzi grało na automacie. Nigdy ich tu wcześniej nie było. Spędzili w lokalu około godziny. Mieli wygraną, ale ja nie miałam w kasie wystarczającej gotówki, by im wypłacić. Zadzwoniłam do właściciela maszyny, by przywiózł pieniądze. Czekaliśmy jakieś 20 minut. Zaczęli być jacyś tacy nerwowi. Gdy przyjechał ten człowiek z pieniędzmi, ci dwaj zaczęli wykrzykiwać, że co to za miejsce, że tu same dziadki siedzą. Ten pan poprosił, by się uspokoili. Dostali swoje pieniądze i wyszli, ale po chwili wrócili do baru – opowiada Barbara Kańczukowska.

I wtedy, według relacji właścicieli baru, jak i trzech klientów, dwaj młodzi mężczyźni rzucili się do bicia klientów. Bez powodu. Szarpanina trwała niedługo, bo dwóch klientów obezwładniło jednego z łobuzów i trzymało go na podłodze, pod ławką.

- Nie takie z nas znowu dziadki, jak im się wydawało. Dostał raz, złapaliśmy go i przycisnęli do podłogi – opowiada pan Marek, jeden z klientów baru. W tym zamieszaniu drugi z klientów, który pomagał obezwładnić napastnika, niechcący przyłożył panu Markowi.

- Ale co im do głowy strzeliło? Przecież myśmy się do nich nawet nie odzywali. Rzucili się do nas i zaczęli szarpać – opowiada Ireneusz Przywrzej.

Właścicielka baru od razu zadzwoniła na policję. W tym czasie drugi z napastników wybiegł z baru i zaczął ciskać kamieniami w szyby. Zbił też reklamowy plafon na zewnątrz budynku. Uciekł zanim przyjechała policja.

Właścicielka lokalu wyceniła straty na ponad 1000 złotych – zniszczone żaluzje, kosz na śmieci, zbita szyba i neon reklamowy.
Policja prowadziła postępowanie w kierunku uszkodzenia mienia. Ale zostało umorzone wskutek nie wykrycia sprawcy.

- Przecież jednego złapaliśmy i oddaliśmy w ręce policji. Nawet, jeśli nie chciał wsypać kolegi, to przecież jest współwinny, bo razem zaczęli awanturę – mówi Jerzy Pławki, jeden z klientów baru, który został uderzony kamieniem przez chuligana, który uciekł.

Prokurator Rejonowy Adam Kurzydło wyjaśnia, że nie mogło być innej decyzji w postępowaniu dotyczącym uszkodzenia mienia:
- I właścicielka baru i świadkowie zajścia mówią, że żaluzje, czy kosz na śmieci zostały uszkodzone w szamotaninie, to trudno temu zatrzymanemu mężczyźnie przypisać sprawstwo umyślnego uszkodzenia mienia. Ten drugi sprawca, według świadków, kamieniami zbił szybę i reklamę, ale skoro nie wiadomo, kto to był, to dochodzenie zostało umorzone.

Zdaniem prokuratora A. Kurzydły, napaść na klientów baru nie miała też znamion bójki czy pobicia, był to wybryk chuligański. A jeśli są osoby, które czują się pokrzywdzone, to mogą skorzystać z trybu prywatno-skargowego.

- Zatrzymany na miejscu zdarzenia jeden z napastników powiedział, że nie zna mężczyzny, z którym tego wieczoru był w lokalu, że nie wie, gdzie tamten mieszka. Czynności wykrywcze leżą po stronie policji, a w tej sprawie wykonano wszystkie czynności – dodaje A. Kurzydło.

Właścicielki baru takie argumenty nie przekonują.
- To znaczy, że następnym razem, gdy ktoś będzie robił rozrubę w barze mamy czekać, aż ktoś zostanie poważnie poturbowany, a chuligani wybiją mi wszystkie szyby. Zanim zadzwonię na policję zapytam, jak się sprawcy nazywają – mówi z przekąsem B. Kańczukowska.

Niedawno znowu najadła się strachu, bo dwóch młodych, agresywnych mężczyzn szukało w barze zaczepki, strasznie przeklinali. Właścicielce udało się jakoś ich uspokoić, w końcu wyszli z lokalu.

Chuligan złapany, ale nie ma winnych
Chuligan złapany, ale nie ma winnych

Komentarze (4)

..szkoda,ze doświadczeni męzczyzni nie wzieli sprawiedliwosci w swoje *łapki
i nie oddali solidarnie parę klapsów młodym chuliganom ! ~Hi, ..najlepiej na gołą *pupę ! :s

Doopy nie policjanci. W zamierzchłych czasach milicja wyciągnęła by z tego złapanego dane tego co uciekł.I kumpli jego kumpli oraz ich rodzin do piątego pokolenia wstecz.

O Milicjo Obywatelska wroc . Jakiez to dzialania wkrywce wykonali policjanci, gdzie dzielnicowi i rozpoznanie. Skandal

niestety na policję nie można liczyć...