To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Artur Milewski: Nie poddam się pierwszy

Artur Milewski: Nie poddam się pierwszy


W ciężkiej sytuacji przede wszystkim kadrowym znalazł się klub Karkonosze. Zespół opuściło kilku kluczowych zawodników, a jakość i styl gry odbiega od tego prezentowanego z rundy wiosennej. Przed rozpoczynającym się już w ten weekend sezonem 2011/2012 trener Artur Milewski ma sporo obaw. – Czeka nas walka o utrzymanie – mówi trener biało-niebieskich.


Mateusz Banaszak: Już niebawem rozpoczyna się sezon, po zespole widać, ze forma zespołu jest bardzo nierówna. Z czego to wynika?

Artur Milewski - Jesteśmy w ciężkiej sytuacji i jeśli nic się nie zmieni, będziemy mieć duże problemy w czwartej lidze. Odeszło od nas ośmiu ludzi, borykamy się z kontuzjami, a prawda jest taka, że do Jeleniej Góry nikt nie chce przyjść, bo nie mamy bazy, ani pieniędzy, w zasadzie to nie mamy nic. To jest smutne, ale to też nie jest tak, że jesteśmy chłopcami do bicia. Gramy młodzieżą, szukamy wzmocnień, również z okręgówki, ale tak naprawdę mało kto chce przyjść, bo tym chłopcom chyba nie pasuje Jelenia Góra, bo może jak przyjechali i zobaczyli te szatnie i zobaczyli, że trenuje kilku zawodników to woleli iść do okręgówki. Tu u nas mimo wszystko trzeba się trochę zmęczyć, aby grać. Może to też jest powód.

MB: Jak będzie wyglądać skład?

AM: Nie będzie pewnie wiele się różnił od tego w meczu z Piastem, parę osób dołączy, ale jesteśmy pełni obaw. Będziemy grać na tyle ile rywal pozwala, młodzi dostaną szansę i będziemy się starać.

MB: Czyli jakie cele? Walka o utrzymanie?
AM: Bezwzględnie tak. Jak przychodziłem tu na jesień to udało się zrobić naprawdę kawał dobrej roboty, nagle wszyscy się zaczęli bać Jeleniej Góry i ją szanować. W tej chwili powiem szczerze, że sytuacja jest chyba gorsza niż wtedy jak przychodziłem. Pod względem kadrowym wyglądamy o wiele gorzej, a o jakości możemy sobie tylko marzyć.

MB: Nie ma pan już dość takiej sytuacji? Wysiłki poszły na marne..

AM: (śmiech) Oczywiście przychodzą chwile zwątpienia, ale ja nie należę do ludzi, którzy jako pierwsi opuszczają ten statek, nie powiem tonący, ale gdzieś sobie tam dryfuje. Wszystko leży w gestii nie tylko klubu i działaczy, ale i miasta. Już nie chce wracać do ustaleń z prezydentem miasta, który poobcinał nam strasznie środki, gdzie teraz doszła LDJ i z takimi środkami to możemy grać w okręgówce. Ja będę robił ze swojej strony wszystko co możliwe, a reszta należy do działaczy i miasta. Tu nie ma Telefoniki czy innej firmy która wykładałaby pieniądze. To musi być obopólna współpraca, a na razie jest żadna.