- Choć wyjątkowo trudna sytuacja epidemiczna w sąsiedniej Saksonii nie jest tajemnicą, to jednak wiadomość o nowym rozporządzeniu, które zmieni zasady pobytu osób przybywających lub wracających do Saksonii z tzw. obszarów ryzyka, a więc także Polski, zaskoczyła nas i zaniepokoiła wiele osób. Liczne pytania, które otrzymywałem dzisiaj od rana, skłoniły mnie nie tylko do napisania w tej sprawie do premiera Saksonii Michaela Kretschmera, ale również do zainteresowania sytuacją na pograniczu marszałka Przybylskiego i wojewody Obremskiego. Wojewoda przekazał mi, że po naszej rozmowie skontaktował się z premierem Saksonii. Otrzymała od niego wyjaśnienie, że w obecnej sytuacji testowanie jest koniecznością, i zapewnienie, że urzędy ds. zdrowia będą honorować badania wykonane z użyciem tzw. szybkich testów, których koszt nie jest wysoki. Obecnie testy takie ma w swojej ofercie 200 aptek. Po nowym roku poprosimy naszych niemieckich partnerów o listę aptek, w których można kupić testy i spróbujemy dowiedzieć się jakie są ich ceny – wyjaśnia burmistrz Zgorzelca Rafał Gronicz.
Z rozporządzenia, które weszło w życie 31. 12. 2020r. wynika, że od poniedziałku 11 stycznia 2021 r. pracownicy transgraniczni i osoby uczące się w Saksonii będą zobowiązane do wykonania dwa razy w tygodniu, na koszt własny lub pracodawcy (jeśli zostanie tak ustalone), testu na koronawirusa. Negatywny wynik będzie "przepustką" do pracy, szkoły, czy uczelni.
Rozporządzenie wprowadza też, od czwartku 31 grudnia 2020 r., dla osób przybywających lub wracających do Saksonii z tzw. obszarów ryzyka (m.in. Polska) obowiązek przedstawienia w ciągu maksymalnie 48 godzin od przyjazdu, w urzędzie ds. zdrowia (Gesundheitsamt) negatywnego wynik testu na koronawirusa. Test trzeba wykonąć na własny koszt, maksymalnie na 24 godziny przed wjazdem do Saksonii. Honorowane są szybkie testy na przeciwciała oraz testy PCR. Osoby powracające z obszarów ryzyka muszą odbyć 10-dniową kwarantannę domową i po 5 dniach mogą zrobić jeszcze jeden test.
Zdecydowanie sprzeciwiają się tym rozwiązaniom związkowcy z saksońskiego DGB-Vorsitzende. Przewodniczący związku w liście otwartym wezwał rząd Saksonii do wycofania się z decyzji. Zaapelował tez o masowe wysyłanie sprzeciwu do ministerstw Saksonii i rządu w Berlinie.
- Wzywamy rząd Saksonii do wycofania tej zmiany, zanim wejdzie ona w życie. Wprowadzenie obowiązkowych testów dla pracowników z krajów sąsiednich jest jawnym naruszeniem swobody przemieszczania się i jest absolutnie niezrozumiałe. Czy naśladuje się tutaj styl polityczny czeskiego rządu od wiosny? Jesteśmy zbulwersowani, że prawa pracowników są deptane. Podczas gdy w Bawarii od tygodni oferowane są bezpłatne, dobrowolne testy dla osób dojeżdżających (obcokrajowców), Saksonia chce znowu oszczędzać - nakazując wykonanie testu dwa razy w tygodniu, wykonanego na własny koszt. Jeśli test jest już obowiązkowy, to Wolny Kraj Związkowy jest również zobowiązany do pokrycia kosztów - napisał m.in. M. Schlimbach, zwracając uwagę, ze w Saksonii pracuje 10 466 osób dojeżdżających do pracy z Polski i 9 134 z Czech.
Komentarze (1)
No to policzmy. 20 tys pracowników transgranicznych z Polski i Czech x 2 testy w tygodniu x 4 x 150 zł (średni koszt testu, który - na marginesie g.. jest warty i wykrywa sekwencje genów grypy, powszechnych drobnoustrojów, samego genomu człowieka, itp.) = 24.000.000 PLN - tyle miesięcznie zarobią producenci testów tylko w tym mikroskopijnym naszym zapyziałym zakątku Europy na mikroskopijnej grupce pracowników.. A w skali świata? fajny megabiznes, nie? Może nawet lepszy od szpryc tj. szczepionek, one tylko 25 euro od łeba i pewnie "trzeba będzie" powtarzać szprycowanie tylko raz do roku (wiadomo, wirus 'mutuje'}, a testy proszę bardzo - choćby i ze 100 razy w roku.. Kto tam następny do zarabiania grubej kasy na koronacyrku, sorry - mniemanej pandemii? Nie liczę oczywiście banksterów co już się ustawiają do przejęcia za ułamek wartości upadających hoteli.