Napadli i pobili w biały dzień

- Przechodziłem ulicą Wyczółkowskiego, szedłem w stronę Małej Poczty. W pewnym momencie podeszło do mnie dwóch młodych mężczyzn – opowiada Roman Geftasewicz. - Jeden zaczepił mnie, chciał pieniądze. Powiedziałem, że nie mam i że nic od niego nie chcę. Poszedłem dalej. W pewnym momencie jeden dogonił mnie i uderzył. To był moment jak leżałem na chodniku.

Sprawa jest o tyle bulwersująca, że Roman Geftasewicz jest osobą niepełnosprawną. Cierpi na stwardnienie rozsiane, choroba przenosi się na aparat ruchowy. Pisaliśmy o nim jakieś dwa miesiące temu. Młody mężczyzna ma problemy z poruszaniem się, nie może przebywać na słońcu, nie może się przemęczać. Choroba przyszła nagle, jeszcze kilka lat temu był zdrowy jak ryba. Jego życie zmieniło się w koszmar.

Kiedy idzie ulicą może się wydawać, że jest pijany. - Dwa tygodnie temu z supermarketu wyprosiła mnie pani z ochrony. Powiedziała, że mnie nie obsłużą, bo jestem pijany – mówi z żalem mężczyzna. - Teraz to zdarzenie z chuliganami. Ja już nie wiem, jak mam chodzić po ulicach, wszystkim przeszkadzam.

- Sporządziliśmy rysopis i wytypowaliśmy wstępnie sprawców. Prowadzimy czynności zmierzające do zatrzymania ich – mówi podinspektor Edyta Bagrowska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.

Roman Gestafewicz pamięta tylko, że sprawcy byli młodzi, wiek ok. 20 lat. Jeden z nich był krępej budowy ciała, był łysy, tzw. kark.

E. Bagrowska uważa, że zatrzymanie sprawców to kwestia czasu.

Przeczytaj także: Myślą, że się naćpałem